Tak długo, jak konopie będą nielegalne, pozostaną one atrakcyjnym aspektem dla przestępczości zorganizowanej. Dlaczego miałoby być też inaczej? Stały popyt, wolne od podatku zyski i stosunkowo prosta produkcja to tylko 3 argumenty spośród wielu. W raporcie UE w zakresie rynku narkotykowym z 2016 roku zauważa się, że ”szacowane zyski na detalicznym rynku konopi w UE w 2013 roku wynosił 9,3 mld euro, a prawdopodobny zakres tych zysków leży między 8,4 do 12,9 mld euro. Jest to nieco mniej niż 2/5 całkowitego rynku nielegalnych narkotyków.”
Podobieństwa pomiędzy aktualnym statusem marihuany a alkoholu w czasach prohibicji w Stanach Zjednoczonych są oczywiste. Mafia i podobne grupy nie handlują już alkoholem, ponieważ nie mają z tego żadnego wystarczającego zysku. Ich metody są nieetyczne, bez skrupułów i bezwzględnie efektywne. Przyciągają oni tych, dla których łatwe pieniądze znaczą dużo więcej niż jakość produktu, bezpieczne i godne warunki pracy, a nawet ludzkie życie. Organizacje przestępcze chętnie też przedłużają terminy spłaty zadłużeń za konopie dla tych, którzy nie są w stanie od razu zapłacić gotówką, a następnie w celu spłaty zmuszają tych ludzi do rzeczy, których ci nigdy w życiu by nie zrobili.
Nielegalna produkcja konopi prowadzi na dużą skalę do dużych zasobów gotówki, która wpływa na czarny rynek, która prędzej czy później zostaje wyprana lub wykorzystywana do finansowania aktywności, które są znacznie bardziej szkodliwe niż zwykła uprawa roślin konopi indyjskich.